piątek, 21 grudnia 2012
Van Elly (barbie) - druga randka
Przedstawiam wam Van, moją wietnamską dziewczynę. Dziś zabrała mnie na na ulicę, którą dekorują całą na święta. Pełno ludzi, wszyscy robią sobie zdjęcia. Byłem w lekkim szoku jak po chwili spaceru po ulicy Van wzięła mnie za rękę :) Zaprosiła swoich znajomych. Po zrobieniu kilku zdjęć i obejrzeniu świątecznych dekoracji pojechaliśmy do kawiarni. Super miejsce z tarasem, z widokiem na rzekę.
Dzień jak codzień
Wczorajszy wieczór spędziłem ze znajomymi z projektu. Piwko, żarcie, piwko. Poznałem wczoraj dwoje Polaków pracujących tu jako nauczyciele. Oczywiście po polsku za dużo nie pogadaliśmy bo nie wypada w towarzystwie obcokrajowców. Namówiliśmy naszą wietnamską koleżankę na drinka, pierwszego w życiu. Początkowo piła niepewnie ale po kilku łykach się rozkręciła :)
czwartek, 20 grudnia 2012
Spacer po LUNCH
Chłopaki z osiedla - ten pierwszy z lewej to menago bloku |
Jak zwykle nie wstałem na śniadanie które serwują codziennie przed blokiem więc musiałem ruszyć się z domu zdobyć jakąś strawę. Zdążyłem tylko wyjść z klatki a tu mój ulubiony sąsiad, który non stop wali sake hehe zaproponował mi jedną małą wódeczkę która jak wiecie nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodziła.
środa, 19 grudnia 2012
Moja pierwsza wietnamska RANDKA!
W poniedziałek zerwałem się wcześniej ze spotkania dotyczącego mojego wolontariatu żeby zdążyć na autobus. Zdążyłem. Usiadłem z przodu, żeby nie przegapić swojego przystanku. Po chwili rozglądania się zauważyłem sympatyczną buzię uśmiechającą się do mnie. Hmm. Nie myśląc długo podszedłem z telefonem w ręku gdzie szybko wystukałem nazwę mojego przystanku. Tak udawałem głupa. Przepraszam czy możesz mi pomóc - zapytałem. Tak - usłyszałem z ślicznych usteczek. Po chwili rozmowy okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie. Jeszcze chwile pościemniałem i odszedłem w nadziei, że wystarczająco sie "uśmiechałem". W Wietnamie bardzo ciężko złapać od razu kontak z dziewczyną ale już mieliśmy wysiadać i zapytała mnie o numer telefonu. Udało się - pomyślałem. Wymieniliśmy się numerami. To standardowo powiedziałem sobie że jutro nic nie pisze dopiero w środę. Zanim jednak zdążyłem dostałem SMS. Jak ci minął dzień itp. Chwile popisaliśmy. Pomyślałem- teraz przyszła kolej na mnie heh. Więc zapytałem czy nie chciała by wyjść ze mną na piwo w środę wieczorem. Odpisała że nie! :(
wtorek, 18 grudnia 2012
Integracja z sąsiedztwem
Dziś rano miałem spotkanie z moją ekipą z wolontariatu. Kręciliśmy ujęcia do klipu promującego nasz projekt. Spontanicznie zakupiliśmy bilety do Kambodży na 28.12.2012. Także Sylwester już zaplanowany !!! :)
Po powrocie z centrum wsiadłem w niewłaściwy autobus, który wysadził mnie 1,5km od domu. I dobrze się stało. Dzięki temu przeszedłem się po okolicy i zintegrowałem z sąsiadami heh.
poniedziałek, 17 grudnia 2012
SAU DRIENC - durian,owoc o smaku kupy
Jak tylko wyszliśmy z ZOO spoceni i spragnieni udaliśmy się do najbliższego baru żeby się czegoś napić woda czy piwo hmmm (37 stopni w cieniu, bezchmurne niebo) cena wody prawie taka sama jak piwa. No to wypiliśmy po 2 piwa. Potem miałem szybkie spotkanie z AISECerami wsprawie wolontariatu.
Po powrocie do domu spotkała mnie niespodzianka. Wujek Wacka wrócił na jeden dzień. Jest dentystą. Zamieniliśmy kilka słów i wrócił do pracy. Poczęstował mnie w międzyczasie ciasteczkiem, które uwielbiała cała rodzina. Zrobiłem jeden kęs i czuję o qrrrrr... tak to był durian. Próbowałem go wcześniej na ostatnim tripie do Azji ale w tym ciastku smakował 10x gorzej. Najgorsze, że musiałem zjeść całe ciacho żeby nie urazić wuja hehe. Dałem radę. I tym miłym akcentem zakończyłem Poniedziałek
Banh Thanh Market
Na początek dnia szybkie śniadanie - 2 zamrożone jogurty, 2 małe banany, seastar fruit, bell fruit :)
I ruszyłem w miasto. Do przystanku podrzucił mnie Wacek. Tam już sam dzielnie autobusem lini 39 dziewięć popędziłem do centrum. W centrum szybki spacer między ulicznym ruchem i już jestem w Banh Thanh Market
Niedziela z Wackiem
Od największego: Dragon friut - Thanh Long (tean laom), Bell friut - Man (may), Seastar friut - Chom Chom (cziom cziom) |
Miało być spokojnie. Spacerek po okolicy, aklimatyzacja w nowym miejscu ale..... DUY miał kilka spraw do załatwienia, między innymi kurs na zakupy do hipermarketu i do Świątyni do centrum więc po co miałem bezczynnie gnić w domu. Zabrałem się z nim. Wyobraźcie to sobie, on ważący 53kg wiozący mnie na skuterze (194 cm, 103kg) plus ruch uliczny w Sajgonie. Tak, to była ostra jazda :)
niedziela, 16 grudnia 2012
PRZEPROWADZKA do Wacka
Dziś rano wstałem wcześnie bo tuż przed 10:00. Biorąc pod uwagę, że położyłem się po 4:00 to nie jest zły wynik. Zdążyłem tylko otworzyć oczy i zadzwonił DUY - mój nowy "gospodarz". Wiem wiem Duy brzmi jak....... ale jest całkiem ok jak do tej pory. Odebrał mnie z hotelu. Ruszyliśmy autobusem nr 39 w stronę jego domu. Jechaliśmy 35-40 min wjeżdżając w coraz większe zadupie heh. Wysiedliśmy i musieliśmy dalej wziąć taxi (25000 czyli ok 4pln)
Subskrybuj:
Posty (Atom)