poniedziałek, 24 grudnia 2012

WEEKEND na plaży



Zgodnie z planem w sobotę spotkaliśmy się o 11:30 w centrum. Wymiana krótkich spojrzeń z kumplem z Rumuni i od razu wiedzieliśmy co zrobić. ZAKUPY.  Rozglądamy się po półkach sklepowych. Importowane alkohole w cenie od 250tyś w górę za 0,7 czyli od ok 40pln. Nabyliśmy jednak 2 butelki wody ognistej z ryżu o nazwie która wymagała od nas odpowiedniej weekendowej postawy.


SAJGON VODKA - 0,75l, 39,5%, cena 100tyś (ok 15pln). Oczywiście jak tylko autobus ruszył impreza się zaczęła. Niektóre osoby będą pić wódkę pierwszy raz w życiu więc zrobiliśmy MIX.





Mina Moon po pierwszym łyku bezcenna heh. Krótki postój w połowie drogi. Wietnamskie dziewczyny poczęstowały nas czymś co przypominało kawałek plastiku z przyprawami. Na zagrychę do piwka albo wódeczki może się nadać.





Jak tylko dotarliśmy na miejsce od razu ruszyliśmy na plażę. Pierwsza butelka "pękła" w autobusie. Dziewczyny się w końcu rozluźniły i zaczęły wygłupiać. Padły pierwsze ofiary które zatopiliśmy w wielkiej wodzie.






Trochę popływaliśmy i zaczęło burczeć w brzuch. Co można zjeść nad morzem hmm głupie pytanie seafood.  Wpakowaliśmy się w 10 osób do jednej taksówki i pojechaliśmy do knajpy. Ośmiorniczki, pyszne krewetki, piwko i standardowo ryż i makaron.












Giang po kolejnych dawkach alkoholu zaczęła lekko świrować. Układała wieże z puszek, śpiewała i ciągle powtarzała: "wypiłam dwa piwa i nie wiem co się ze mną dzieje, ale podoba mi się to".





Po obfitym obiadku spacerkiem wróciliśmy na plażę zakupując po drodze butelkę Tequili i 2 butelki wódki. Postanowiliśmy z kolegom z Rumuni nauczyć "nasze" dziewczyny imprezować na pełnym luzie. Na plaży zaczęliśmy od lekcji picia Tequili a później graliśmy w różne gry alkoholowe. Sytuacja zaczęła się rozkręcać. Po 2-3 godzinach porobiły się pary ponieważ było po równo dziewczyn i facetów więc nikt nie był samotny.


O szczegółach pisać nie będę bo jak to powiedziały wietnamskie dziewczyny: "  What happens in Vung Tau will stay in Vung Tau.."

Noc spędziliśmy na plaży w świetle księżyca czekając na wschód słońca. I dupa, niebo rano było zachmurzone więc nic nie widzieliśmy. Zebraliśmy się w miarę szybko żeby zjeść jakieś śniadanko. W trakcie konsumpcji widać było zmęczenie materiału u niedoświadczonych imprezowiczów. Ja standardowo żeby mnie kac nie dogonił sączyłem sobie spokojnie piwko przez cały dzień. Po śniadanku wróciliśmy na plażę. Zostawiłem swoją zmęczoną ekipę i dosiadłem się do wietnamskiej ekipy zaraz obok. Robili sobie ze mną zdjęcia heh no i przede wszystkim miałem ekipę do wypicia browarka. Po 20min moja zmęczona ekipa zaczęła się wybudzać i interesować imprezą obok. Po kolejnych 20 min siedzieliśy już w 20 osób i było całkiem wesoło.






Przed wyjazdem szybki obiadek. Relaks w hamaku i w trasę.!





Do HCM dotarliśmy o 20:00 tak więc ja już nie miałem autobusu ale przecież mam dziewczynę :). Van przyjechała po mnie ok 21:00 podjechaliśmy na soczek do kawiarni po drodze do domu. Zaczęła się do mnie przytulać i mówić że jest moją dziewczyną a ja jej chłopakiem. Głębokie spojrzenia w oczka, uśmieszki, delikatne buziaki ...
Przed moim blokiem jeszcze kilka buziaków i umówiliśmy się na Wigilijny Wieczór.
CDN....
  

1 komentarz: